Dziś prawie 9 godzin łażenia po mieście, obeszliśmy parę miejsc wymienionych w przewodniku wśród nieopisanej ilości turystów a także zapuściliśmy się w stare dzielnice gdzie turyści raczej się nie zapuszczają. Wąskie uliczki pełne małych sklepików, rozstawionych stolików gdzie mieszkańcy sporządzali i spożywali posiłki, straganów z różnorakimi towarami począwszy od zieleniny poprzez ryby i mięso kończąc na wiertarkach i używanym RTV i AGD. Stanowi to bardzo niesamowity kontrast w porównaniu do tego co widać w oddali czyli dzielnic drapaczy chmur. Postanowiliśmy skosztować ulicznych przysmaków i zjedliśmy przepyszne pierożki gotowane na parze oraz świeżo upieczone bułeczki w wersji słodkiej i słonej. Dzień minął szybko, pełen w doznania smakowo-węchowo-wzrokowych ale nóżki w końcu odmówiły posłuszeństwa i wieczorem oddajemy się zasłużonemu lenistwu.