Różnica czasu dała nam się we znaki tak, że ponownie zaczęliśmy dzień o 10. Zwinęliśmy się naprędce na dworzec zachodni celem zakupienia biletów do Taiyuan. Mimo naszych obaw wszystko przeszło w miarę gładko, co prawda nigdzie nie znaleźliśmy rozkładu jazdy w innym języku niż chiński ale dzięki przygotowanej w Warszawie rozpisce interesujących nas pociągów w języku angielskim i chińskim, Ania pokazując palcem na kartce dokonała szybkiego zakupu biletów.Zadowoleni ruszyliśmy na dalszy obchód miasta. Podziemne miasto okazało się zamknięte, także udaliśmy się szybkim krokiem do Zakazanego Miasta.
Stamtąd ruszyliśmy do Wieży Bębnów i Dzwonu. Przy nich usytuowane są stare hutongi i bardzo urokliwe uliczki wokół jeziorka QianHai (nieopodal mieści się rezydencja Księcia Gong). W końcu zobaczyliśmy Pekin, który bardzo nam się spodobał. Z jedzeniem też nie było problemu gdyż... profesjonalnie się przygotowaliśmy i składając zamówienie po prostu wyjęliśmy nasze notatki i paluchem wskazaliśmy odpowiednie krzaczki aby obsługa nie miała wątpliwości co chcemy zjeść. Trochę to jak kalambury, ale udało się i było pycha!
Oby tak dalej, podoba nam się tutaj coraz bardziej.