Przed wyjazdem zgodnie uznaliśmy, że nie musimy zwiedzać wszystkich atrakcji wymienionych jako obowiązkowe w przewodnikach. Jednak dzisiaj zaczęliśmy od jednej z nich, czyli Pałacu Letniego. Pałac jak to pałac i tak do niego nie weszliśmy bo Chińczycy życzyli sobie dodatkowe pieniądze za wstęp do czegoś czego sporo w całym Pekinie i można to zobaczyć za darmo.Otaczający pałac park całkiem sympatyczny trochę budowli z któregoś tam wieku,spore jezioro i jak zwykle od groma miejscowych.Później pojechaliśmy do zoo. Pooglądaliśmy różne zwierzaki i różnych nie pooglądaliśmy bo miejscowi mają wkurzający zwyczaj, iż płacisz za wejście do ogrodu a chcesz zobaczyć na przykład mordkę pingwina czy pandy to płacisz dodatkowo. Ciekawostką był widok dobrze nam znanego pana boćka oraz biegającego po naszych lasach wilka. Później pojechaliśmy na ulicę Liulichang pełną sklepów z pamiątkami dla turystów gdzie można kupić między innymi czerwone książeczki z okresu rewolucji kulturalnej,znaczki i zdjęcia z Mao oraz różne rękodzieła, książki i tym podobne. Z Liulichang skręciliśmy w hutongi rzadko odwiedzane przez turystów i zobaczyliśmy jak wyglądało miasto kilkadziesiąt lat wcześniej i jak jeszcze dziś żyje mała część pekińskiego społeczeństwa. Nadchodząca burza wygoniła nas do przyjemnie wyglądającej restauracji gdzie z menu obrazkowego wybraliśmy kalmary z warzywami i smażonego kurczaka oraz piwo które zamówiliśmy pokazując na stolik obok, w menu same krzaczki. I tu kolejna porażka. Kurczak okazał się chyba wieprzowiną ociekającą olejem palmowym (trochę zjadliwe), a kalmary okazały się wieprzowymi ozorami i posiekanymi flakami nie wiadomo jakiego zwierza (sposób siekania idealnie pasujący do tego jaki stosuje się przy obróbce kalmarów, niejadalne), piwo i ryż wyśmienite;). Posiłek dokończyliśmy w KFC. Mieliśmy jeszcze w planach zobaczyć nocny market ale padający deszcz wygonił nas do hostelu gdzie przy piwku odpoczywamy po trudach dnia. Jutro w planach ciekawe wydarzenie czyli zakup biletów miejscowego PKP na dalszą podróż o czym nie omieszkamy napisać.