Wczoraj Marina powiedziała,że opuszczamy hotel o 7:30 a już o godz 6 obudził nas telefon z recepcji, że już natychmiast mamy schodzić na dół. Oczywiście półtorej godziny czekaliśmy na dole zamiast spać smacznie ale nie dziwimy się bardzo gdyż niektórym ze współpasażerów nawet półtorej godziny nie starczyło by się zebrać na dół. Postawiają duży autokar więc wszyscy szybko docieramy na ulubione lotnisko. Dostajemy bilety, przechodzimy odprawę i dostajemy vouchery na zakup śniadania których jak się po chwili okazuje nie ma gdzie zrealizować gdyż obeszliśmy wszystkie jadłodajnie i wszędzie kręcili głową, że to nie u nich. Ania znów wkurzona zrobiła małe dochodzenie i mamy dokładną nazwę lokalu gdzie vouchery powinni akceptować. Oczywiście pan dalej próbuje nas spławić ale po chwili nadciąga reszta grupy i po ciśnieniem ponad 50 osób ulega i dostajemy jakieś kanapki i jaja sadzone o smaku nijakim ale byliśmy tak głodni,że zjedliśmy bez narzekania. Po śniadaniu już czas na lot więc zasiadamy w samolocie i bez najmniejszych problemów po dwóch godzinach lądujemy na Okęciu. Tu jeszcze mamy obawę czy przyleciał z nami nasz bagaż gdyż jako pasażerowie tranzytowi nie dostaliśmy go w Moskwie jak inni tylko powiedziano nam, że jest już przepakowany do odpowiedniego samolotu.Na szczęście nasze plecaki pojawiają się jako pierwsze i za chwilę oddychamy świeżym warszawskim powietrzem.