Geoblog.pl    AniaWaldek    Podróże    Tajlandia 2009    34 godziny w drodze
Zwiń mapę
2009
12
lis

34 godziny w drodze

 
Tajlandia
Tajlandia, Ko Phangan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9965 km
 
Nadszedł czas pokonania najdłuższej odległości w czasie całego pobytu w Azji, z Siem Reap,poprzez Bangkok, na wyspę Koh Phangan. Aby usprawnić podróż do Bangkoku postanowiliśmy wybrać bezpośredni transport autobusem. Cena biletu w hotelu wynosiła 15 USD, nam udało się znaleźć w ulicznym ‘’biurze podróży’’ w cenie 9 USD na ten sam autobus a małżonce udało się stargować na 6,50 USD. Całkiem niewiele jak na tak daleką drogę więc zastanawialiśmy się gdzie tkwi haczyk, na marginesie dowiedzieliśmy się później, iż niektórzy zapłacili nawet 40 USD za bilet. Rano spod hotelu samochodem zabrano nas na dworzec którym okazało się biuro przewoźnika, gdzie po zebraniu się wszystkich pasażerów odjechaliśmy małym, wiekowym ale w miarę wygodnym busikiem. Jakież było nasze zdziwienie gdy dojechaliśmy do dworca w Poi Pet i kazano nam wysiadać skąd do granicy miał nas zabrać kolejny autobus. Jak się okazało ‘’bezpośredni’’ autobus składa się z trzech pojazdów a jedynym powodem zostawienia nas 3 kilometry przed granicą było danie szansy zarobku swoim ziomalom, gdyż okazało się, że bezpłatny w jedną stronę transport granica –dworzec teraz kosztuje 0,5 dolara za osobę. Nie chodziło o niewielką przecież kwotę ale poczuliśmy, że jesteśmy robieni w konia więc Ania zapytała z jakiej racji mamy płacić za kolejny bilet i dlaczego nie zawieziono nas pod samą granicę. Stanowczo odmówiliśmy zapłaty, żądając rozmowy z naszym przewoźnikiem. Po tych słowach szybko znalazł się nasz opiekun wręczając nalepki uprawniające do bezpłatnego przejazdu i oddając pieniądze tym którzy dali się nabrać. Kwota na osobę jak pisaliśmy niewielka ale przy dużej ilości pasażerów na tamte warunki niebagatelna. Satysfakcję, że nie daliśmy się nabić w butelkę była ogromna ale straciliśmy na bezsensownym oczekiwaniu prawie godzinę .Po dojechaniu do granicy plecaki na grzbiet i w upale pieszo przeszliśmy dwie odprawy. W Tajlandii pół godziny czekania na kolejnego busa który w kilka godzin zawiózł nas do stolicy. W sumie zamiast zapowiadanych 8 godzin do Bangkoku dotarliśmy po 11 godzinach. Czas który pozostał nam do odjazdu w stronę promu wykorzystaliśmy na pierwszy w tym dniu posiłek i chwilę odpoczynku. Do Chumphon skąd odpływał prom na wyspę jechaliśmy nocą więc większość drogi udało się przespać i o piątej rano byliśmy na miejscu. Mieliśmy dwie godziny do odpłynięcia promu ale jak się okazało popłyniemy dopiero o godzinie 13 z powodu złych warunków pogodowych. Oczywiście było to kolejną ściemą doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jest to spowodowane małą ilością ludzi i będziemy czekać na poranny autobus z Bangkoku. Nasze protesty nie miały sensu, pogoda była słoneczna i bezwietrzna ale pani powiedziała, że na morzu na pewno się zmieni a od godziny 13 będzie spokojnie, zresztą przewoźnik zabezpieczył się w umowie i mógł odwołać rejs. Mieliśmy zatem 8 godzin czasu który umililiśmy sobie spożywaniem piwka i grą w kości z parą Czechosłowaków ( ona Czech ,ona Słowaczka). W tak miłym towarzystwie czas minął szybko a spożyty alkohol spowodował, że rejs też minął ekspresowo. Na miejscu jeszcze małe targowanie o koszt taksówki, byliśmy zniesmaczeni podaną nam ceną, i czekanie aż zgodzą się na naszą kwotę. Udało się całkiem szybko, chociaż asfalt grzał nas w pupki jak oszalały..Dotarliśmy po wszystkich przejściach do RAJU!!! Tak swobodnie można opisać miejsce, w którym przyszło nam spędzić resztę naszej podróży.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 68 wpisów68 19 komentarzy19 532 zdjęcia532 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
02.11.2009 - 23.11.2009
 
 
02.05.2010 - 03.06.2010
 
 
01.03.2013 - 18.03.2013